Nie lubię podróży do tych samych miejsc. Świat jest tak różnorodny, pełen przepięknej przyrody i zachwycających zabytków, że każdego roku obieramy nowy kierunek, pakujemy do samochodu bagaże i… w drogę. Jeden kraj jest jednak wyjątkiem. Montenegro. Mogłabym tam jeździć co roku. Dumne, „czarne” szczyty, głębokie kaniony, w których płyną intensywnie turkusowe rzeki, cudowne wybrzeże pełne zabytków, migoczące tysiącem złotych iskierek Jezioro Szkoderskie, pełne zadumy monastyry i moja ukochana „perełka” – Boka Kotorska. Czarnogórą można się zachwycić!
GÓRY, KANIONY i MONASTYRY
Samochodem do Czarnogóry można się dostać od południowego wschodu – przez Albanię, od zachodu – przez Chorwację, ale też od północy – przez Serbię bądź Bośnię i Hercegowinę. My wybraliśmy ostatnią opcję, jadąc przez Bośnię wzdłuż zachwycającego kanionu rzeki Pivy, której turkusowego koloru wody nie oddało żadne zdjęcie. Znad Pivy i największego jeziora zaporowego w Czarnogórze, krętą i wąską drogą przez góry Durmitor (wjeżdżając w nie temperatura spadła z 40 stopni do 10!), w gęstej mgle przedostaliśmy się do Żabljaka, gdzie czekała na nas jedna z większych atrakcji turystycznych Czarnogóry – most nad rzeką Tara. Kanion Tary, o czym nie wszyscy wiedzą, jest najgłębszym kanionem w Europie i jednym z najgłębszych na świecie, a nie lada przeżyciem są organizowane przez miejscowych spływy pontonami. Do odważnych świat należy, wiec i my zdecydowaliśmy się na rafting. Strasznie nie było, ale kaski niekiedy się przydawały :)
Ze względu na panujące wówczas w okolicy pożary, musieliśmy zrezygnować ze zwiedzania północno – wschodnich rejonów Czarnogóry i udaliśmy się prosto do stolicy kraju – Podgoricy, którą, mówiąc szczerze, mając niewiele czasu można pominąć, podobnie jak wychwalane w przewodniku ruiny rzymskiego miasta w Duklji – nawet pytani po drodze miejscowi nie wiedzieli jak do nich trafić :). Zdecydowanie ciekawszym miejscem okazał się wykuty w skale monaster Ostrog – prowadzi do niego charakterystyczna dla Czarnogóry droga szeroka na jedno auto, gdzie z jednej strony mamy ścianę skalną, a z drugiej przepaść, w niektórych miejscach odgrodzoną niską barierką mającą dać chyba ułudę poczucia bezpieczeństwa. Bywa wesoło. Tym niemniej – dla monasteru Ostrog naprawdę warto pokonać tę trasę. Mistyczny, pełen zadumy i uduchowiony nastrój, wydrążone w skale pomieszczenia świątyni, wreszcie wspaniałe widoki rozpościerające się przed oczami stanowią nie lada atrakcję.
JEZIORO SZKODERSKIE
Z Podgoricy wygodną trasą dotarliśmy nad Jezioro Szkoderskie. Stanowiące fragment granicy z Albanią, otoczone przepięknymi górami, jest ostoją dla rozlicznych gatunków ptactwa i… znakomitym miejscem na krótki rejs łódką. Dalej na wybrzeże można dostać się auto autostradą, albo… mniej popularną trasą, na mapie zaznaczoną cienką białą nitką, która prowadzi wzdłuż jeziora na wybrzeże. Widoki są nieziemskie, tylko warto się przygotować na skały i przepaście :)
WYBRZEŻE ADRIATYKU
Podróż wzdłuż Adriatyku rozpoczęliśmy od położonej najbardziej na południe miejscowości Ulcinj. Nie dajmy się zwieść obietnicom „jedynych w Czarnogórze piaszczystych wielkich plaż”. Plaże są, a i owszem, dość zatłoczone, a rzeczony piasek to w rzeczywistości szary, wszędobylski pył. Ulcinj bardziej niż urokliwy kurort przypomina miasta sąsiedniej Albanii, a największymi atrakcjami są chyba widoczne tu bardziej niż gdziekolwiek indziej w kraju minarety i rozlegające się w mieście nawoływania muezinów. Rozczarowani nieco Ulcinjem skierowaliśmy się w stronę Baru, gdzie złapaliśmy oddech w cieniu rzymskich zabudowań Starego Baru. Sam Bar, podobnie do leżącej ok. 40 km dalej Budvy i mijanych po drodze miejscowości takich jak Sutomore czy Petrovac, to tętniący życiem kurort, cieszący się popularnością zarówno wśród turystów poszukujących eleganckich hoteli, jaki i tych, którzy wolą pokoje i apartamenty oferowane przez okolicznych mieszkańców. Co ciekawe, z Belgradu do Baru dojechać można pociągiem, instalując samochód na kolejowy wagon (ważne – musi mieć maksymalnie 155cm wysokości). Trasa wiedzie przez góry i uznawana jest za jedną z najpiękniejszych w Europie. Mijając Budvę, dotarliśmy w końcu do wizytówki Czarnogóry – miejscowości Sveti Stefan, której zdjęcia często widnieją na okładkach przewodników, a charakterystyczny półwysep stanowiłby nie lada atrakcję turystyczną… gdyby można było go zwiedzać. Niestety, wstępu do tego „miasta – hotelu” bronią groźnie wyglądający ochroniarze, a bramę przekraczają jedynie luksusowe samochody…. głównie na rosyjskich rejestracjach.
BOKA KOTORSKA
Gdybym mogła się choć na rok przeprowadzić w dowolne miejsce na świecie, w moich TOP 5 lokalizacjach byłyby nie Malediwy, ale właśnie Zatoka Kotorska. A że dwa pobyty „przejazdem” to zdecydowanie za mało, postanowiliśmy w tym roku pojechać tam na dłużej. Boka urzeka magią – nieregularna zatoka otoczona górami, klimatyczne miasteczka zbudowane z białego kamienia, ciepła woda Adriatyku i sympatyczni mieszkańcy – warto tu zajrzeć choć na chwilę, zwiedzić otoczony z trzech stron masywami górskimi Kotor, podjechać na obiad do Perastu, gdzie czas podobno się zatrzymał, a stamtąd udać się lokalną łódką na sąsiadujące z miasteczkiem malownicze wysepki. Najpiękniejsze widoki zapewni nam zaś trasa do Parku Narodowego Lovcen – pnącymi się w górę serpentynami, z panoramą na całą Bokę dojechać możemy prawie na sam szczyt Jezerski Vrh (do pokonania zostanie nam tylko 500 schodów, za to w wydrążonym w skale tunelu!), skąd przy dobrej pogodzie zobaczyć można niemal całą Czarnogórę. Stamtąd warto wybrać się do dawnej stolicy kraju – Cetinje i zwiedzić chociaż słynny cetyński monaster oraz liczne budynki dawnych ambasad i konsulatów. Wspaniałą atrakcją Boki jest również rejs łódką do Błękitnej Jaskini (Plava Spilja), gdzie można nurkować w przejrzystej wodzie – wpadające do jaskini światło nadaje jej intensywny odcień turkusu. Po drodze warto zajrzeć na tajemniczą wyspę Mamula, na której znajduje się twierdza, w czasie II wojny światowej wykorzystywana jako więzienie.
Jeśli nie chcemy zwiedzać Boki, można ją łatwo ominąć. Kursujący co kilkanaście minut prom (4,5 Euro) pozwala skrócić czas przejazdu i wiedzie prosto do Herceg Novi, a stamtąd już dalej na północ, ku granicy z Chorwacją i nieodległemu Dubrownikowi.
PODRÓŻE PO CZARNOGÓRZE
Wybierając się do Czarnogóry, należy pamiętać o paszportach oraz tzw. „zielonej karcie” - dodatkowe ubezpieczenie sprawdzane jest na granicy. Walutą kraju jest… Euro, które zastąpiło niemiecką markę, wprowadzoną jako dowód europejskiego kierunku rozwoju kraju. Ceny w Czarnogórze są niższe niż w sąsiedniej Chorwacji i zbliżone do poziomu polskiego – jak to bywa i u nas, w kurortach jest drożej (obiad dla 3 osób zjeść można w granicach 100-120 zł). W miejscowościach turystycznych zakupy warto robić w supermarketach, gdzie dostaniemy sporo lokalnych wyrobów, takich jak sery (pyszny kajmak), napoje czy wina - najbardziej znane i całkiem przyzwoite, to Czarnogórski Vranac i Krstac. W małych sklepikach zaś szukajmy rakiji i wędlin – długo dojrzewająca szynka (prsut) śmiało konkuruje z parmeńską :) Pieczywo i wyroby cukiernicze dostaniemy w napotykanych na każdym kroku „pekarach”. Na czas wakacji raczej zapomnijmy o chlebie razowym czy żytnim – w Czarnogórze zdecydowanie króluje biała mąka.
Kuchnia czarnogórska to kuchnia typowo bałkańska. Pyszne warzywa (sałatka szopska smakuje wybornie dzięki lokalnemu serowi), treściwe dania mięsne (najbardziej popularne to cevapi i plejskavice), faszerowane papryki i musaka dostępne są w kartach lokalnych restauracji. W miejscowościach nadmorskich prym wiodą ryby i owoce morza – bez problemu dostaniemy pysznie przyrządzone kalmary i ośmiornice z grilla, popularne są również krewetki, natomiast, co mnie zaskoczyło w tym roku, w niewielu restauracjach podawano ostrygi czy mule, pomimo wielu mijanych po drodze hodowli. Z deserów zaś zawsze wybieram baklavę :) Jeśli nie interesują nas potrawy lokalne, niemal wszystkie knajpy oferują również popularne dania typu pizze, makarony czy burgery. W żadnej z kart nie znalazłam jednak „menu dla dzieci”.
Podróżując po Czarnogórze, nigdy nie korzystaliśmy z hoteli, choć oferta jest dość bogata. Miejsc noclegowych w apartamentach i pokojach nie brakuje – zdarzyło nam się szukać ich spontanicznie i zawsze trafialiśmy na sympatycznych ludzi i dobre warunki. Wiele ofert znajdziemy również na międzynarodowych serwisach takich jak booking.com czy airbnb. Osoby, które lubią podróżować z namiotem, mogą rozbić się na dziko (choć lokalni przestrzegają przed minami) lub skorzystać z pól namiotowych. Warunki na campingach, na których nocowaliśmy były… przyzwoite. Ciepła woda to raczej rarytas, ale sanitariaty są ok. Pamiętajmy o wysokich latem temperaturach. Konieczne będą kremy z filtrem, przynajmniej SPF30. Słońce na Bałkanach jest prawie gwarantowane!
Większość turystów po Czarnogórze podróżuje samochodem, niemniej dostępne są również połączenia kolejowe (jak choćby wspomniana przeze mnie linia Bar – Belgrad), morskie i lotnicze (lotniska w Podgoricy i Tivacie).
Ania Pilip